Informacje o miejscach i godzinach spotkań Grup Wsparcia

można uzyskać pod numerem bezpłatnej infolinii 800 120  289

Czym jest Grupa Wsparcia najlepiej zobrazuje świadectwo siostry leczącego się narkomana...

 

 

Jestem siostrą dwudziestokilkuletniego narkomana. Mój brat zaczął ćpać około sześciu lat temu. Nie od razu zorientowaliśmy się, że Łukasz pali trawkę, odkryliśmy ten fakt rok później, kiedy był w drugiej lub trzeciej klasie gimnazjum. Zarówno mnie, ale przede wszystkim rodzicom trudno było uwierzyć w to, że kto jak to, ale Łukasz ćpa - to niemożliwe, inni owszem, ale Łukasz - nie!!!

I wtedy rozpoczęła się walka z nałogiem. Na początku myśleliśmy, mieliśmy nadzieję, wierzyliśmy, że samym nam uda się go z tego wyciągnąć. Próbowaliśmy różnych sposobów, które niestety nie przynosiły żadnych efektów, a wręcz przeciwnie sytuacja z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, pogarszała się. Dużo się modliliśmy w jego intencji, podejmowałam różne wyrzeczenia, jednak choroba postępowała. W końcu zaczęłam szukać pomocy w różnych miejscach, głównie prowadzając Łukasza na terapię indywidualną do przypadkowo znalezionych poradni leczenia uzależnień i terapeutów tam pracujących. Niestety po jakimś czasie, dłuższym lub krótszym, Łukasz rezygnował z terapii, ja nie wiedziałam co mam dalej robić, przychodziły chwile załamania i zupełnej bezsilności. Po pięciu latach szukania, odchodzenia z wielu miejsc z przysłowiowym kwitkiem, trafiłam do KARAN. Celowo napisałam to w pierwszej osobie i liczbie pojedynczej, ponieważ Łukasz od około półtora roku nie chciał nawet słyszeć o jakimkolwiek leczeniu. Ja zaś dojrzałam do takiej świadomości, że chcę i muszę szukać pomocy dla siebie, żeby wiedzieć w jaki sposób pomóc mojemu bratu, który w ostatnim czasie zaczął coraz bardziej się staczać popadając w kolejny nałóg jakim jest alkoholizm. Był już nie tylko narkomanem, ale i na prostej drodze do stania się alkoholikiem.

W sklepiku parafialnym znalazłam numer kwartalnika KARAN, z którego dowiedziałam się, że na ul. Grodzieńskiej, w głównej siedzibie KARAN, w każdy czwartek o godzinie 18 odbywają się spotkania rodziców „dzieci” uzależnionych od narkotyków. I tak w Święto Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus, które w tym roku przypadło właśnie w czwartek, pierwszy raz uczestniczyłam w grupie wsparcia dla współuzależnionych rodzin. Pierwsze spotkanie było dla mnie trudnym doświadczeniem, ponieważ miałam przedstawić problem z jakim przyszłam a następnie grupa, czyli każdy indywidualnie, ustosunkowywał się do tego co powiedziałam. To, co usłyszałam od TYCH LUDZI, (którzy przecież znali sprawę z własnego doświadczenia, bo tak naprawdę przebieg śmiertelnej choroby jaką jest narkomania, jest w każdym przypadku generalnie taki sam, a jedynie ma twarz innego młodego człowieka, ICH syna, córki, wnuczka czy mojego brata), było dla mnie, z jednej strony „ogromnym kubłem lodowatej wody” wylanym na moją głowę, a z drugiej tym, o czym wewnętrznie wiedziałam, a wtedy zostało to głośno wyartykułowane i nazwane po imieniu. Po powrocie do domu było mi ciężko i w pierwszym odruchu powiedziałam sobie, że więcej tam nie pójdę. Dziś, mimo, że minęły zaledwie dwa miesiące, wiem, że był to dla mnie, dla mojego brata i rodziców moment przełomowy. Otóż od 10 września mój brat Łukasz WRACA DO ŻYCIA, jest w jednym z ośrodków prowadzonych przez KARAN.

 Jak już wcześniej napisałam, za kilka dni miną dwa miesiące, od kiedy uczęszczam na grupę wsparcia i zauważyłam u siebie taką oto prawidłowość: kiedy wracam po grupie do domu jest mi łatwiej funkcjonować w życiu codziennym ze świadomością, że mój brat jest narkomanem i co mam robić, żeby mu pomóc z tego wyjść. Dzieląc się swoimi doświadczeniami wymieniam informacje w jaki sposób radzę sobie, bądź nie, z problemami dotyczącymi leczenia Łukasza. Słucham jak robią to inni rodzice i dzięki temu jestem bogatsza o ich doświadczenia i spostrzeżenia. Mniej więcej we wtorek amplituda siły, jaką czerpię na grupie zaczyna drastycznie opadać i wtedy zaczynam intensywniej myśleć o czwartkowym wieczorze i „ładowaniu akumulatorów” na następny tydzień. Jeśli mam jakiś problem zawsze mogę poprosić grupę o pomoc w jego rozwiązaniu. I jak mówi Ksiądz, który jest założycielem KARAN i „NACZELNYM TERAPEUTĄ” zarówno dla dzieciaków, jak i dla rodziców, ”mądrość grupy” podpowie, jak tenże problem rozwiązać. Dojrzałam też, dzięki tym spotkaniom oraz współprowadzącym je terapeutom na czele z Księdzem, do tego, ze leczenie Łukasza, to nie tylko umieszczenie go w ośrodku, ale także, a może przede wszystkim praca rodziców i moja, ponieważ jesteśmy rodziną i wszystkie problemy dotyczą nas, wszystkich członków tejże rodziny. Od dwóch tygodni na grupę wsparcia uczęszcza ze mną także mama, która do tej pory była zupełnie „zielona” w temacie narkomanii, a teraz dzięki innym rodzicom zyskuje coraz więcej informacji.

Na koniec, choć właściwie powinnam od tego rozpocząć, chciałabym powiedzieć, że bardzo ważny jest dla mnie wymiar wiary, na której mogę bazować uczestnicząc w tej grupie. Choć mogą przychodzić na nią oczywiście także ludzie niewierzący. Wiem, że jest to wielka Łaska Boża, że Łukasz jest w ośrodku w trakcie leczenia i, że na mojej drodze spotkałam TYCH LUDZI. W codziennej modlitwie powierzam wszystkie „dzieciaki” przebywające na leczeniu w ośrodkach karanowskich, prosząc o wypełnianie Woli Bożej w ich życiu.

 Siostra.